-------------------------------
Weszłam do pokoju Gwen. Ona skakała po pokoju machając łepetyną na wszystkie strony.
cuś w tym stylu ;_; |
-Su .. szę... wło sy! - wystękała pomiędzy jednym machnięciem a drugim.
-Po co?
Gwen przestała skakać i stanęła.
-Bo nie chce mi się suszyć suszarką. Chociaż chyba są suche już - przejechała dłonią po czuprynie. - Tak, już suche. To je rozczeszę i idziemy!
* * *
Podczas gdy Gwen szlajała się po sklepach z ciuchami, ja siedziałam na ławeczce obok fontanny i jadłam ciastko. Na koncert postanowiłam pójść w tym:
Tylko że bez bejsbolówki i naszyjnika. Kocham miętowy kolor i miętowopodobne kolory.
Po chwili z jakiegoś sklepu wyłoniła się Gwen. Miała ze sobą 10 torebek. Podeszła do mnie i klapła na ławkę.
-Uh... zamierzasz iść w tych wszystkich ubraniach z tych toreb jednocześnie? - spytałam.
-Nie. Pójdę... w tym! - pokazała mi taką sukienkę i takie buty.
-Fajnie - skomentowałam i wyrzuciłam do kosza papierek z ciastka. Wstałam z ławki i ruszyłam w stronę drzwi. Za mną podreptała Gwen. Nagle usłyszałam jej głos.
-Oj, przepraszam! - odwróciłam się i zobaczyłam Gwen z jakąś dziewczyną.
-Przepraszam! - powtórzyła czerwonowłosa.
-Nic się nie stało - powiedziała dziewczyna. - a tak w ogóle to Grace jestem.
-Gwendolyn - powiedziała Gwen. Spojrzała na mnie. - A to Holly. Moja przyjaciółka.
-Cześć - przywitałam się. - A co się właściwie stało?
-No... - zawahała się Gwen. - wpadłam na nią. Ale z 10 torbami nie jest łatwo!
-A. Właśnie. Podnieś tą sukienkę bo jeszcze ktoś ją podepta. Albo ukradnie.
Gwen szybko podniosła sukienkę i otrzepała z brudu.
-One Direction? - spytała Grace unosząc brew.
-Ta... a co? Znasz ich? - spytała czerwonowłosa.
-No pewnie! Mój ulubiony zespół - powiedziała Grace. - Wiecie że mają jutro koncert?
-A będziesz? My tez idziemy.
-Pewnie! Dobra, muszę lecieć. Może się spotkamy. Cześć! - i już jej nie było.
-Widzę że szybko zawierasz nowe znajomości. Dzisiaj poznałaś Grace - zaczęłam jej wyliczać. - a wczoraj spotkałyśmy całkiem miłego Hiszpana.
Gwen spiorunowała mnie wzrokiem.
-To nie moja wina że nie zamknął drzwi na klucz - powiedziała.
-Nie. Pewnie że nie - powiedziałam rozbawiona. - A teraz zabieraj te graty i idź do samochodu zanim wystawię ci rachunek za dojazd - dodałam złowrogo. Ani się obejrzałam Gwen truchtała z torbami do mojego samochodu. Wstałam z ławki i poszłam za nią.
------------------------------------------
Nie podoba mi się . Prolog był lepszy. Ale dupa.
Super jest! :*
OdpowiedzUsuńHahaha :* Ten Hiszpan mnie rozwalił :*
Magg :*
Wow, przez przypadek trafiłam na twojego bloga i nie żałuję ;*
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, nie moge się doczekać nexta
pozdrawiam i życzę weny xoxo
Patrycja <3